Pierwsze dni w krainie leku.
Nie denerwuj się, człowieku!
Nie ma ciekawego życia bez nowości. To, co nieznane, jest intrygujące, budzi w nas poczucie spełnienia… A jednocześnie aktywuje naturalny strach. Szczyptę wątpliwości i odrobinkę czarnych wizji.
Nie umiemy przecież przewidzieć, co będzie dalej. Choćby w głupiutkich sprawach, takich jak smażenie frytek. Rzucamy kawałeczki ziemniaków na patelnię i nie mamy pewności, czy po dziesięciu minutach zobaczymy pyszną przekąskę czy spaloną, czarną papkę. A jednak musimy ruszyć do przodu. Surowego kartofla (albo pyry, w końcu jesteśmy wszyscy po troszku z wyboru Wielkopolanami), do ust nie włożymy. I tak samo nie skończymy studiów, nie przeżywając tych pierwszych, pełnych obaw dni.
Kończę więc już te marne kulinarne metafory, (myślę, że zakładka o poznańskiej gastronomii lepiej zadba o dobre samopoczucie waszych kubków smakowych), a teraz zajmijmy się pierwszymi dniami w nowym studenckim świecie. Protipów można by tworzyć miliony, ale skupmy się na tych kilku najpotrzebniejszych.
Chcesz podwójne mieć doznania, wcześniej przyjedź do Poznania 
Tydzień albo trzy dni… Jeśli możesz, wygospodaruj sobie ten czas. Idź na jesienny spacer pomiędzy Collegium Anatomicum, Centrum Egzaminacyjnym OLAT na Parkowej (koniecznie z przechadzką po Parku Wilsona!) i kampusem. Zlokalizuj najważniejsze budynki. Znajdź knajpkę ze smaczną kawą albo burgerownię, w której można zamawiać na wynos. Niech te okolice już staną się Twoje. Dzięki temu unikniesz biegu w panice na pierwszą anatomię ani nie pomylisz przed inaugurującymi wykładami Centrum Kongresowego z Centrum Symulacji Medycznej, przez piętnaście minut stojąc jak głupi w pustym, niewłaściwym budynku (historia prawdziwa, nie pytajcie). Ale mniejsza.
Nie przedłużaj swych wakacji, wpadnij w wir organizacji 
Bardzo często na grupach dla nowoprzyjętych pojawiają się zaproszenia do uczestnictwa w wydarzeniach inaugurujących rok akademicki, takich jak zapoznawczy grill na kampusie, dzień organizacyjny z władzami uczelni czy też uroczysta Immatrykulacja. Część z nich jest obowiązkowe. Czy warto więc się tam pojawić? Szczególnie jeśli jest możliwość, że obecność nie będzie sprawdzana...
Chyba jednak tu nie chodzi o obecność i podpis na jakiejś liście, a o przywilej. Dostajemy okazję, żeby poczuć klimat, dowiedzieć się czegoś o uczelni, poznać ludzi… Podczas dnia organizacyjnego odbywa się też loteria fantowa, na której każdy pierwszak może wygrać bonusowe punkty do egzaminu z anatomii, histologii czy fizjologii, dyżur na oddziale, a w niektórych latach także nieco innej kategorii nagrody – na przykład pamiątkowe selfie z dziekanem. Starsi koledzy i koleżanki opowiadają, jak i do kogo się zwracać, gdzie szukać pomocy w różnych sprawach (i warto ich posłuchać, bo różni się to od wiedzy wyniesionej z ogólniaka).
Dzień lub kilka dni później odbywa się uroczystość włączenia w poczet studentów - Immatrykulacja. To naprawdę podniosły moment, w którym uświadamiamy sobie, że jesteśmy na drodze do spełnienia naszych marzeń. I mocny kop motywacyjny, aby po sześciu latach wrócić w to samo miejsce. Po odbiór dyplomów. Wiecie, są takie krótkie chwile, kiedy człowiek rośnie w oczach. I ta z pewnością do nich należy.
Odrobina formalności nim pochłonie Cię stos kości 
Pierwszego dnia roku akademickiego jedziemy do dziekanatu, odbieramy legitymację i podpisujemy umowę z uczelnią. Dziekanat, a właściwie Uczelniane Centrum Obsługi Studenta (UCOS) znajduje się w Collegium Stomatologicum (ul. Bukowska 70) na I piętrze. Przed tym dniem krąży masa informacji o tym, co mamy wziąć ze sobą. A to potwierdzenie szkolenia RODO, a to tekst ślubowania… Wersji są tysiące, jak to wśród studenckiej rodzinki bywa, szczególnie spanikowanej nową sytuacją. Nie dajcie się tej panice, na spokojnie przeczytajcie komunikat na stronie Wydziału Lekarskiego (nie Farmaceutycznego, nie Nauk o Zdrowiu, nie Medycznego :) - tam informacje często są inne) i wszystko pójdzie jak z płatka. Ćwiczmy eliminowanie zbędnego stresu już od pierwszych dni.
Gdzie pierwszak nie może, Supporter pomoże 
Jakiś tydzień (a może półtora) przed początkiem października zostaniecie podzieleni wedle numerów indeksów na grupy dziekańskie. Gdy w ich obrębie utworzycie już sobie messangerowe konwersacje i grupy na Facebooku, towarzystwo z Peer Support błyskawicznie do każdej z nich dołączy studenta drugiego czy trzeciego roku – to właśnie wasz Supporter. Pomocnik wybrany specjalnie dla Ciebie i Twojego dwudziestoilkuosobowego teamu. Nie ma głupich pytań, więc męczcie go o co chcecie. O bibliotekę, o pęsetki anatomiczne, pomoc w wyborze miejscówki na pierwsze grupowe piwo czy nawet o godziny otwarcia sklepów spożywczych w okolicy. On jest po to, by wam mądrze odpowiedzieć i doradzić. Nie jest to ktoś, kto będzie Was osądzał, ale starszy kolega czy koleżanka, dzięki któremu będzie Wam nieco raźniej podczas pierwszych dni na uczelni.
Po jakimś miesiącu, gdy wybierzecie władze roku i rada starostów zacznie prężnie pracować, Supporterzy cichutko się wycofają, ściskając za was kciuki, a Wy sami będziecie już gładko sunąć przez kolejne wyzwania kreowane przez UMP. Pamiętajcie tylko, że Suppoterem się jest, a nie bywa - w razie jakichkolwiek pytań, Wasi opiekunowie są cały czas do Waszej dyspozycji!
Kup rozsądnie materiały, bo połamią się regały 
Ile książek, które dotyczą pierwszorocznych przedmiotów, wymyślił świat? Ile skryptów i innych pomocy studenckich? Ile z nich istnieje dla samej anatomii? Przypuszczam, iż żeby to policzyć musiałabym błagać o pomoc zaprzyjaźnionego informatyka.
A ile z nich naprawdę jest potrzebne? Raczej większość osób, które skończyły ten rok przyzna Ci, że… pojedyncze. Dlatego uważaj. Niestety na przełomie września i października zawsze zjawia się masa chętnych na sprzedanie pierwszakowi miliona nieprzydatnych źródeł wiedzy. Znajdą się nawet portale, które ogólnodostępne materiały, które dostaniecie potem od starszych lat, sprzedają (nieźle na tym zarabiając). Nie daj się nabrać. Najlepiej o to, co Ci się może przydać, pytaj zaufanych osób (starszych znajomych albo Supportera). Zajrzyj też do zakładki Antychecklist na naszej stronie.
Pamiętaj, nie musisz kupować wszystkiego już w lipcu. Październik też jest dobry. A jeżeli należysz do osób, które potrafią się uczyć z e-booków, to uczelnia w tej formie udostępnia wiele książek. I już zaliczamy małe odciążenie dla portfela i umęczonych półek. Uwierz, sam atlas anatomiczny zmęczy je wystarczająco.
Medycyny świat niemały, ruszaj śmiało na oddziały 
Teraz słówko o pierwszych medycznych ‘potyczkach’, a zarazem o ogromnym plusie naszego UMP. Mianowicie na wielu uniwersytetach już od pierwszego dnia są wejściówki i zaliczenia, zetknięcie z suchą teorią. U nas było inaczej. Gdy już zaliczyliśmy wszystkie formalności, poznaliśmy władze i samorząd oraz zostaliśmy uroczyście włączeni w poczet studentów, udaliśmy się na pierwsze zajęcia edukacyjne. Nie anatomię czy histologię, tylko dwa dni "wprowadzenia do medycyny".
Począwszy od rana słuchaliśmy wykładów różnych inspirujących postaci związanych z uczelnią. O czym? O podstawowych problemach medycznych współczesnego świata. Cukrzycy, otyłości, kruchej psychice, starości… Jak prowadzonych? Świetnie. Wykładowcy bardzo się starali połączyć w nich inspirujący świat klinik, z językiem zrozumiałym dla osób, które dopiero co opuściły licealne ławki. Po cyklach tych prelekcji, każda grupa udawała się na wylosowany przez siebie oddział w jednym z poznańskich szpitali. To był taki mały chrzest bojowy. Pierwsze założenie fartucha i medycznych crocksów. Możliwość przejścia się po gabinetach, krótkiej rozmowy z pacjentem, przeprowadzenia na sobie prostych badań…(Z powodu pandemii w tym roku nie mieliśmy możliwości wejścia na oddziały).
Poznaliśmy też naszych tutorów – lekarzy praktyków z wieloletnim doświadczeniem, przydzielonych do naszych grupek na całe 6 lat. Dobrze od razu nawiązać z nimi dobry kontakt, bo to oni potem w ciągu roku zapraszają nas na dyżury czy na różne inne sposoby pilnują, aby chętne osoby już na pierwszym roku mogły doznać praktycznej dawki lekarskiego życia. A jest to super sprawa. Dla motywacji i dla równowagi psychicznej.
Ucz się ucz, lecz w równowadze znajdź klucz 
Wreszcie nadejdzie ten owiany legendami dzień, w którym staniemy u progu Anatomicum. Często z wyobrażeniem krwi i mdlejącymi tabunami studentów. Jaka jest prawda? Ludzie mdleją bardzo rzadko, są to pojedyncze przypadki (oczywiście nie jest to żaden powód do wstydu!). Alkoholowa woń formaliny w prosektorium nie należy do najprzyjemniejszych, ale naprawdę można się przyzwyczaić. Prowadzący są bardzo wyrozumiali, gdy komuś zrobi się słabo, naturalna jest możliwość pooddychania przy otwartym oknie lub też wyjścia na korytarz. Sama atmosfera zajęć też jest wyjątkowo przyjazna - z zachowaniem równowagi pomiędzy pozytywnym klimatem, a szacunkiem do ciał ofiarowanych przez darczyńców dla celów naszego kształcenia.
Na zajęciach możemy samodzielnie preparować, dlatego dobrze się już w tych pierwszych dniach umówić w obrębie grupy i zaopatrzyć w przynajmniej 2-3 zestawy skalpeli anatomicznych. A jeśli chodzi o samą naukę... przed pierwszym tematem na pewno będzie trudno, ale uwierzcie każdy kiedyś siedział nad tym nieszczęsnym grzbietem i nie był w stanie pojąć, jak ktoś kiedyś to spamiętał. A owszem, spamiętał i - sądząc po liczbie absolwentów studiów medycznych - niejeden. Więc Wy też spamiętacie, nawet o wiele trudniejsze zagadnienia!
Uwierzcie, najgorsze (i najważniejsze) to nauczyć się, jak się uczyć. Przez październik, listopad i grudzień wasze mózgi przestawią się na zupełnie inny tryb, o wiele trudniejsze rzeczy zaczną wchodzić do głowy w krótkim czasie, a do wspomnień pierwszych ataków myśli typu ‘czy ja to zdam’ będziecie wracać z uśmiechem.
Pamiętajcie, że nauka to nie wszystko. Tak, będzie ciężko, będą dni, kiedy jedyne, na co ma się ochotę, to znalezienie jakiejś tarczy do rzutek, które zrobimy z własnych notatek. Ale znajdzie się też wiele świetnych momentów, budowania wspólnoty, imprez, przyjaźni, satysfakcji i normalnego studenckiego życia. Nie dajcie sobie wmówić, że na medycynie nie ma czasu się przebrać, ugotować obiadu czy pogadać przez telefon. Wszystko da się pogodzić, wbrew stertom baśni i legend, które narosły wokół naszego kierunku. Trzymajcie się w przysłowiowej kupie, bo wiecie jak to mówią. Jedno włókno makaronu przełamie każdy. Ale cały pęczek jest nienaruszalny i trzeba się sporo natrudzić, żeby go uszkodzić.
Swoją drogą pięknie. Zaczęłam frytką, a kończę makaronem. :) Jakieś piętnaście godzin przed egzaminem z fizjologii, tak na marginesie. Cóż… Chyba w ten sposób ostatecznie obalam mit o nazwie ‘bo ci przyszli lekarze, to nawet nie myślą o jedzeniu, umęczeni nad książkami’.
Na Immatrykulacji podczas przemów padło jedno zdanie, które utkwiło mi w pamięci. „Życie jest za krótkie by marnować je na bycie kimś, kim się nie jest”. I tego się trzymajcie. Zostańcie sobą i wszystko na pewno się ułoży!
Trzymam za was bardzo mocno kciuki. Widzimy się w październiku, na naszym poczciwym UMP! Do zobaczenia!
Przed rozpoczęciem studiów warto objerzeć poniższe filmiki, które pomogą Wam przygotować się mentalnie na nadchodzący rok ;)